Wydanie: PRESS 07-08/2021
Zmieniło się wszystko
Z Galiną Timczenko, założycielką portalu Meduza, rozmawia Mariusz Kowalczyk
Dziennikarze Meduzy mieli problemy podczas relacjonowania ostatnich protestów wyrażających poparcie dla Aleksieja Nawalnego?
Trzech naszych dziennikarzy zostało pobitych. Dwóch innych dostało kary finansowe. Byli też zatrzymywani przez policję, wzywani na komisariaty i wytaczane były przeciwko nim sprawy administracyjne. Straszyli nas, że skoro Meduza jest zarejestrowana za granicą, to nie możemy pracować w Rosji bez akredytacji. To nie jest prawda, ale trzy razy składaliśmy wnioski o akredytacje. Ministerstwo Spraw Zagranicznych trzy razy gubiło nasze dokumenty. Udało się nam wyrobić akredytację tylko dla jednego dziennikarza.
Gdy rozmawialiśmy ponad trzy lata temu, na pytanie, czy mogę już o Pani mówić „zagraniczna agentka”, Pani odpowiedziała: „Mam nadzieję, że żadną zagraniczną agentką nie będę”. Coś się zmieniło?
Wszystko się zmieniło. Pod koniec kwietnia rosyjskie władze wpisały Meduzę na listę „zagranicznych agentów”. W Rosji takim określeniem może być nazwane medium, którego przychody w jakiejś części pochodzą z zagranicy, a więc prawie każde, bo przecież niemal wszyscy mają reklamy produktów zagranicznych firm. Państwo rosyjskie w jednej chwili zniszczyło nasz model biznesowy.
Reklamodawcy nie chcą się reklamować u „zagranicznego agenta”?
Jednego dnia straciliśmy wszystkich reklamodawców. Zostawiali u nas ponad dwa miliony euro rocznie. Zrezygnowali ze współpracy. W Rosji mamy kapitalizm państwowy. Jeżeli ktoś prowadzi większy biznes, musi mieć związki z państwem i rządem, jest więc uzależniony od władzy. Dotyczy to też średnich firm. Im niezbędne są dobre relacje z ministerstwami, bo otrzymują od nich zlecenia i różnego rodzaju pozwolenia. Związki z „zagranicznym agentem” mogłyby im zaszkodzić. Natomiast mniejsze firmy, współpracując z „zagranicznym agentem”, narażają się na liczne kontrole. A poza tym przy każdym materiale, jaki publikujemy, łącznie z tymi reklamowymi, jesteśmy zobowiązani dodawać dużą ramkę, w której dwa razy większą czcionką niż ta, której normalnie używamy, musimy informować o tym, że jesteśmy „zagranicznym agentem”. Gdyby pan był biznesmenem, chciałby pan, żeby logotyp pana firmy sąsiadował z takim oświadczeniem? Oczywiście, że nie.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter